poniedziałek, 17 lutego 2014

[51] - ,,Gwiazd naszych wina" John Green- recenzja książki

Autor: John Green
Tytuł: Gwiazd naszych wina
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 312
Okładka: miękka
Moja ocena: 10+/10
Hazel ma szesnaście lat, a jednym z nieodłącznych elementów jej życia jest aparat tlenowy o imieniu Philip. Odkąd trzy lata temu zachorowała na raka, nie chodzi do szkoły, spędzając dni głównie na czytaniu i oglądaniu „America's Next Top Model”. Jednak gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje Augustusa, w jej życiu następuje zwrot o 180 stopni. Czeka ją podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.

Gwiazd naszych wina Johna Greena jest wnikliwa i odważna, zabawna i ironiczna. Autor, pisząc o nastolatkach, ale nie tylko dla nich, w błyskotliwy sposób zgłębia w niej tragiczną kwestię życia i miłości.


[opis wydawnictwa]


„To tylko nasza, a nie gwiazd naszych wina” 

O tej książce Greena na pewno słyszeliście najwięcej. Ja również. Od dłuższego czasu marzyłam o tym, aby się z nią zapoznać. W końcu nadarzyła się okazja- Pani z księgarni zgodziła się sprowadzić jeszcze dwa egzemplarze. Jeden trafił w moje ręce. Bałam się go przeczytać, bo wiedziałam, że tylko raz będzie ten pierwszy raz. I nie chciałam żeby on już minął. Po jakimś czasie i tak pokusa zwyciężyła i zadowolona, że mam wolną chwilę, chwyciłam z półki lekturę, zanurzyłam się w cieplutkiej kołdrze i rozpoczęłam historię mojego życia. 

„- Okay - powiedział, gdy minęła cała wieczność. - Może "okay" będzie naszym "zawsze". - Okay - zgodziłam się.”


Szesnastoletnia Hazel ma raka, który odebrał jej resztę chęci do życia. Całymi dniami czyta lub ogląda programy telewizyjne, czekając na śmierć. Matka, która stara się ze wszystkich sił, aby córka żyła jak normalna nastolatka, zachęca ją do chodzenia na grupę wsparcia dla chorej młodzieży. Dziewczyna robi to niechętnie, lecz regularnie pojawia się na spotkaniach. Młodych ludzi przybywa, a także ubywa... tak to już jest z chorobami. Biorąc to pod uwagę nie powinna być zdziwiona, kiedy widzi nowego chłopaka w kręgu. Augustus jest najwyraźniej mocno zainteresowany główną bohaterką, a i ona nie ukrywa tego, że chłopak przypadł jej do gustu. Kiedy w końcu się zapoznają, oboje są zafascynowani sobą nawzajem. Od tego spotkania, jej życie-umieranie zaczęło wyglądać zupełnie inaczej. 

Szczerze mówiąc trochę bałam się rozczarowania. Każdy, dosłownie, zachwyca się tą książką, a przecież tak naprawdę nie porusza żadnego, obcego dla literatury tematu. Śmierć, choroba, nastoletnia miłość? Spotykamy to w wielu książkach. Jednak ta, o której teraz piszę jest naprawdę wyjątkowa, więc jeśli masz jakieś wątpliwości to odsuń je daleko od siebie i po prostu sięgnij po nią. Gwarantuję Ci, że Gwiazd naszych wina pokochasz od pierwszej strony.

„Świat nie jest instytucją zajmującą się spełnianiem życzeń.”

Książka porusza kontrowersyjny temat, bo jak inaczej możemy określić śmiertelne choroby wśród młodych ludzi? Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jakie jest to okrutne i niesprawiedliwe. John Green na pewno też, bo świadczy o tym język, którego używa w swoim dziele. Wszystko jest bardzo dokładnie, poważnie i realistycznie opisane. 

„W miarę jak czytał, zakochiwałam się w nim tak, jakbym zapadała w sen: najpierw powoli, a potem nagle i całkowicie.”

Wątek miłosny, który pojawił się w tej książce jest niesamowicie genialny. Nic nie dzieje się za szybko, ani za wolno. Jest po prostu I D E A L N I E.  Hazel i Augustus są fenomenalni! Pokochałam ich od razu (Wy, jeśli czytaliście, pewnie też!). Zresztą, wszyscy bohaterowie jak zawsze, tworzą mocną stronę powieści. Green ma talent do tworzenia cudownych postaci, które budzą ogromną sympatię od pierwszych linijek tekstu, a my nie chcemy się z nimi rozstawać- mało tego, traktujemy ich losy jak własne, co dostarcza wiele emocji podczas czytania.


„-Nie zabijają, dopóki ich nie zapalisz - powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. - A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.”

Jest to trzecia opowieść tego autora, którą dane mi było przeczytać. Z tego doświadczenia mogę już rzec, że: John Green jest wielkim fanem nieszczęśliwych zakończeń. Nie wiem czy spodziewałam się takiego końca czy też nie. Wydaje mi się jednak, że żywiłam w sercu cichą nadzieję, że może tym razem Green pozwoli żyć bohaterom długo i szczęśliwie. Nadzieja matką głupich. 

Ogólnie rzecz biorąc jest to książka naprawdę, naprawdę, naprawdę(!) godna polecenia i niezwykle wyjątkowa. Tak jak wydawnictwo pięknie napisało- autor pisze o nastolatkach, ale nie tylko dla nich. To prawda, ta książka jest skierowana do wszystkich.
Czyta ją się bardzo szybko (bo ciekawość nie pozwala spać po nocach, serio), co jest moim zdaniem MINUSEM, bo nie chciałam żeby ta powieść kiedykolwiek się kończyła. :( To dzieło Greena, jak zresztą każde inne, jest bogate w najróżniejsze emocje. John pisze o szczęściu i smutku, śmierci i życiu, o przyjaźni i niesamowitej nastoletniej miłości, która przetrwa wszystko, nawet te najcięższe chwile. 

Z wielką chęcią będę sięgać po kolejne pozycje tego autora, a do Gwiazd naszych wina na pewno wrócę. Powiem Wam w sekrecie, że mam już w planach przeczytanie tej książki od końca. :) 




Książka bierze udział w wyzwaniach:

19 komentarzy:

  1. Kocham tą powieść :D
    Jest cudowna!

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje sie byc bardzo ciekawa. Super recenzja :)

    Pozdrawiam,
    W.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam "Gwiazd naszych wina" tak bardzo jak Johna Greena (nawet się zrymowało)!
    Niedługo, myślę że za tydzień czy dwa, pojawi się u mnie The fault in our stars tag, serdecznie zapraszam:) Możesz go również zrobić u siebie na blogu.

    http://aaha-aahaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam u mnie na półce i mam nadzieję, ze już niebawem sama będę się nią delektować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze przywitało mnie "Say something" i tak idealnie pasowało do recenzji... Aż się wzruszyłam, kiedy pomyślałam o tej książce...

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama całkiem niedawno pisałam o tej książce i podobnie jak Ty bałam się rozczarowania. No, ale jak tu się rozczarować taką historią? Genialna książka, już się nie mogę doczekać na "Szukając Alaski", które dziś zamierzam zacząć czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam tylko "Szukając Alaski", ale i "Gwiazd naszych wina" chętnie zobaczyłabym za swojej półce :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam na półce i się nie mogę doczekać, aż wreszcie przyjdzie kolej na tę powieść. Liczę na to, że i mnie oczaruje, tak jak innych.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam na półce i czeka na swoją kolej ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam tą książkę <3 A na zwiastunie do nadchodzącego filmu płaczę za każdym razem :,( Bardzo trafna recenzja :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. o widzisz jak miło, mi również bardzo się podobała :)
    mam nadzieję, że nie spartaczą filmu ;p

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwszy raz nie umarłam ze strachu, znienacka słysząc piosenkę na blogu. ;) Nie znałam wcześniej The Hanging Tree, pozostaje więc jedynie podziękować, bo bardzo, bardzo mi się spodobała ta melodia. Masz świetny gust, może polecisz mi jeszcze coś w tym stylu? :)

    Ja o piosence, a miałam pisać o książce. ;) Słyszałam o niej, oczywiście, dotąd jednak nie przeczytałam. Stwierdzenie, że autor jest fanem nieszczęśliwych zakończeń, tylko mnie zachęciło - uwielbiam nieszczęśliwe zakończenia! Nie byłam przekonana do tej powieści ze względu na tematykę, historie o nieuleczalnych chorobach, śmierci często bywają przeładowane patosem, a za tym nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie czytałam żadnej książki tego autora ale po Twojej recenzji muszę to zmienić!
    Miła niespodzianka na blogu - kocham tą piosenkę !! :)
    Ślicznie tutaj, zostaję tu na dłuuugo !! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytanie książki od końca, całkiem ciekawy pomysł. Mam już za sobą tę książkę, i mi również niesamowicie się podobała, choć mimo że to o niej słyszałam najwięcej, to najbardziej podobało mi się chyba "Szukając Alaski" :)

    OdpowiedzUsuń
  15. "I See Fire" to cudowny utwór, dzięki! (-;
    A na temat książki wszystko zostało już chyba powiedziane. To majstersztyk, po prostu. Ciekawe, czy film będzie choć w połowie tak emocjonujący, jak powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to cała playlista jest rewelacyjna!

      Usuń
    2. Dziękuję! Starałam się wybrać odpowiednie utwory- cieszę się, ze sprostałam zadaniu. :)

      Usuń
  16. tej raczej nie przeczytam , ale inne mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy, nawet najmniejszy komentarz, który po sobie pozostawisz. :-)