Witam wszystkich bardzo serdecznie!
W piątej odsłonie autorskiego cyklu "Filmowo" chciałabym zrobić coś innego. I pewnie to powtórzy się parę razy, choć kto wie? Dzisiejszy post będzie różnił się tym, iż zrecenzuję jeden film. Mam nadzieję, że taka forma również przypadnie Wam do gustu. Zapraszam!
W realizacji tego posta pomogły mi strony: filmweb.pl oraz google.pl.
Więcej ŚWIETNYCH zdjęć z planu znajdziecie tutaj: http://www.filmweb.pl/film/Miasto+44-2014-637019/photos
Reżyseria: Jan Komasa Tytuł: Miasto 44 Gatunek: Dramat wojenny Czas trwania: 130 minut Scenariusz: Jan Komasa Produkcja: Polska Moja ocena: 8+/10 |
Opis fabuły:
Film opowiada historię młodego chłopaka, Stefana Zawadzkiego (w tej roli Józef Pawłowski), który po śmierci ojca postanawia dołączyć do powstania. Jak mówił jeszcze w sierpniu 2012, współautor scenariusza i reżyser Jan Komasa – Ten scenariusz to przede wszystkim uczuciowy trójkąt. Chłopak nazywa się Stefan, dziewczyny Kama i Biedronka. Obserwujemy, co się dzieje z nimi i z ich przyjaciółmi przy zgrupowaniu „Radosław”, które ruszyło z Woli, a potem przeszło przez miasto i skończyło działania na Czerniakowie.
[źródło: Wikipedia]
Wczoraj, wraz z moim chłopakiem, wybrałam się do kina na film pt. "Miasto 44". Ostatnio było o nim tak głośno, że po prostu musieliśmy go zobaczyć i chyba nikogo to nie dziwi. Seans rozpoczął się o godzinie 20, jak dla mnie była to idealna pora! Ale czy na tym doskonałości się skończyły...?
Powiem Wam szczerze, że ja i historia nigdy nie szłyśmy razem w parze. Zawsze na tym przedmiocie szkolnym myślami byłam gdzieś daleko i za grosz nie interesowało mnie to, co do powiedzenia ma nauczycielka.
Po przeczytaniu (a raczej wysłuchaniu) książki "Kamienie na szaniec" autorstwa Aleksandra Kamińskiego obudził się we mnie pierwszy prawdziwy szacunek do ludzi, którzy żyli w tamtych czasach, a szczególnie do ich najmłodszych przedstawicieli. Dlatego, gdy ukazała się premiera filmu "Miasto 44" nie wahałam się ani chwili nad tym, czy chcę go obejrzeć.
Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię wyzbyć się z siebie porównań "Miasta 44" z "Kamieniami na szaniec". Wczoraj, gdy wyszłam z kina stwierdziłam, że to M44 jest tym lepszym filmem, teraz jednak nie jestem tego taka pewna.
Po pierwsze, w recenzowanym przeze mnie filmie, występuje nieprzekonująca gra aktorska. Szczególnie irytowała mnie Kama, która kompletnie nie potrafiła wczuć się w swoją rolę, a jej śmiech był sztuczny, jak ciasteczka w tanich kawiarniach. Jednak nie tylko ona zawiodła pod tym względem, pozostali aktorzy również się nie popisali.
Kolejnym minusem, który zranił moje serce był soundtrack. Kto widział ten film, ten także widział, a raczej słyszał, okropnie dobraną ścieżkę dźwiękową. Muzyka w ogólnie nie komponowała się ze scenami w filmie. W moim przypadku zawsze jest tak, że dźwięki dodają dodatkowych emocji. I podam tutaj przykład z mojego ukochanego "Titanica".
"(w myślach)
-Diana nie płacz, nie płacz, nie płacz (...)!
(nagle w tle leci piosenka Celine Dion)
(beczę jak bóbr i nie przestaje już do końca filmu)."
Właśnie tak to wygląda za każdym razem. W przypadku "Miasta 44" było zupełnie inaczej. A szkoda.
Ogromną wadą filmu były też spowolnienia, które strasznie mnie irytowały. Chociaż nie, jedno mi się podobało- kiedy Biedronka biegła na drugą stronę poprzez strzelaninę. Na tym koniec. Okropnie niesmaczne były zwolnione akcje erotyczne. Bardzo zepsuło to film w moich oczach.
Tak, jak reżyser powiedział. Film to głównie trójkąt miłosny i to na nim wszystko się opiera. Nie na Powstaniu Warszawskim. Mało mamy tutaj patriotyzmu i poświęceń dla Ojczyzny, które miały miejsce w rzeczywistości. Jan Komasa przedstawił wojnę w całkiem innej odsłonie i jednym przypadnie ona do gustu bardziej niż ta tradycyjna forma, innym mniej. Głosy zawsze były, są i będę podzielone na każdy temat.
Ale wiecie co? Ten film jest dobry, a nawet bardzo dobry. Wywołał we mnie mnóstwo emocji i skłonił do licznych refleksji. Wyszłam z kina szczęśliwa z własnego życia, nieszczęśliwa z powodu śmierci tylu niewinnych ludzi, pełna nienawiści do Niemców, niezwykle spragniona historii, a także wypełniona po uszy szacunkiem, do ludzi, którzy zginęli dla nas i za ziemię, po której właśnie stąpamy! I nie będę ukrywać tego, iż płakałam. Może nie przez film i tę okropną grę aktorską, ale nad tym co się stało 70 lat temu.
A teraz proszę, pobądź ze mną w minucie ciszy oddając hołd poległym.
Oni stracili życie, abyś Ty mógł żyć.
Pokój im duszy.
Mali, wielcy bohaterowie!
Amen.
JESTEM DUMNA Z TEGO, ŻE JESTEM POLKĄ!
Nie wiem czemu, ale akurat mi strasznie się podobało to, że reżyser postanowił dać taką czasami mocną muzykę do niektórych scen. Spowolnienia rzeczywiście beznadziejne. Moim zdaniem "Miasto 44" trzeba po prostu obejrzeć, bo wydaje mi sie, że gdyby bardzija calość skupiała sie na Powstaniu Warszawskim, a nie na tym cholernym trójkącie miłosnym to film mógł być genialny. I tak jest lepszy niż "Kamienie na Szaniec", bo obudził we mnie podziw i szacunek do własnej ojczyzny.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko i tak chciałabym obejrzeć ten film :)
OdpowiedzUsuńJa w najbliższym czasie na pewno nie obejrzę żadnego filmu. Cierpię na brak czasu niestety :(
OdpowiedzUsuńHm, pomimo tego, że trailer mnie nie przekonuje to mam ochotę na ten film. Jak wzbudza emocje, to dobrze, fajnie, że został z Tobą po wyjściu z kina. Dał do myślenia... Z chęcią kiedyś obejrzę.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ten film właśnie oddaje realia powstania ;) To że młodzi ludzie mieli swoje problemy (np. miłosne, rodzinne) a musieli walczyć i zmierzyć się ze śmiercią i okrucieństwem. Przepiękny film :) Ale swoje minusy też ma.
OdpowiedzUsuńMoją opinię znasz. Im więcej czytam recenzji tego filmu tym bardziej widzę, jak sprzeczne wywołuje emocje.
OdpowiedzUsuń