Autor: Andrzej Borun
Tytuł: Okruchy wieczności
Wydawnictwo: NovaeRes
Liczba stron: 122
Okładka: miękka
Moja ocena: 2/10
|
[opis wydawnictwa]
Jak często zdarza Wam się zaufać świetnemu opisowi i genialnej okładce? Bo mi, niestety, aż nader często. Nie mam zamiaru rozpisywać się w tej recenzji - moim zdaniem na słabe książki szkoda czasu. Jednak jestem tutaj też po to, aby ostrzegać Was przed beznadziejnymi powieściami, które kradną cenne minuty, a w zamian nie dają nic. Okruchy wieczności to właśnie jeden z takich pasożytów.
Na samym początku muszę Wam powiedzieć, że nie jestem osobą żyjącą tylko tym, co tu i teraz. Wręcz przeciwnie - bardzo często wybiegam myślami poza nasz świat i rozmyślam, marzę, tworzę różne dziwaczne teorie, które z pewnością dla wielu ludzi wydałyby się pozbawione sensu. Ale przecież wszyscy widzimy, iż w całej naszej rzeczywistości nie raz brakowało sensu i ładu. Zatem bez skrępowania pozwalam mojemu mózgowi układać niekończące się teorie.
Sama nie mam odwagi o tym pisać, bo słowa mnie ograniczają i kiedy próbuję przelać to, co siedzi w mojej głowie na papier, jakoś tak wszystko nie trzyma się kupy. Aczkolwiek z wielką przyjemnością sięgam po książki, przeznaczone różnym filozoficznym przemyśleniom i podczas lektury poświęcam im całą swoją uwagę. Staram się zrozumieć autora, jak najlepiej i często przetrawiam jego słowa przez długi czas, aby odnaleźć każdą ukrytą w nich tajemnicę.
Znacie przysłowie: im bardziej się starasz, tym mniej wychodzi? Uważam to za idealne zwieńczenie tej książki. Bo wiecie, Andrzej Borun po prostu przedobrzył. Chciał przekazać jak najwięcej, wskutek czego powstało masło maślane masłem posmarowane. Za dużo w tej lekturze słów, a za mało ciszy przeznaczonej dla czytelnika i jego rozmyśleń (za dużo słów, za mało treści). Może autor pragnął wyręczyć nas z samodzielnego myślenia? Nie wiem. Jednak nie zostawił w swoim dziele miejsca na nasze spostrzeżenia względem danej sprawy. Moim zdaniem w takiej literaturze jest to wręcz karygodne.
Odniosłam śmieszne wrażenie, że Andrzej Borun bawi się w filozofa. Jego tezy często były głupiomądre - mówił o czymś, jakby odkrył Amerykę, choć przeciętnie inteligenty człowiek zdaje sobie z tego sprawę od zawsze. Podobno autor miał nas motywować, zasiać w nas jakieś ziarno. Wiecie do czego ja zostałam ,,zmotywowana"? Do tego, aby już nigdy nie sięgać po książki z jego nazwiskiem. Okruchy wieczności to bardzo nieudana próba wstrząśnięcia ludzkością.
Oto kilka cytatów, które przypadły mi do gustu:
,,Nie wiem, czy Budda lub ktoś inny przyszliby z pomocą, ale wiem, że Jezus przyszedł. Temu gościowi można zaufać."
,,Tak dom, o który dbasz, się trzyma, ładnie wygląda i sprawia przyjemność. Tak Ty dbaj o siebie."
Raczej nie przeczytam. Zniechęciło mnie tylko jedno zdanie. A mówię o tym, że autor bawi się w filozofa. Skoro odnosi się takie wrażenie w czasie czytania, to pewnie autor ma ten specyficzny charakter, którego bardzo w ludziach nie lubię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
czytanienaszymzyciem.blogspot.com
Dziwne, że tylko jedno zdanie Cię zniechęciło, bo raczej cała recenzja utrzymana jest w dość krytycznym stylu. Tak czy inaczej - ja nie polecam.
UsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tym autorze, ale po zapoznaniu się z twoją recenzją raczej odpuszczę sobie lekturę jego książek. Jeśli nawet miałabym sięgnąć po którąś z nich, to tylko po to, żeby sprawdzić, czy wszystkie jego dzieła są aż tak kiepskie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wtedy koniecznie daj mi znać! :-)
UsuńO joj... omijam takie książki szerokim łukiem. Kiedyś przeczytałam coś w tym stylu i ani mi się to podobało, ani pomogło, że już nie wspomnę o skłonieniu do rozmyślań. Ja też często jestem rozczarowana lekturą, choć okładka jest piękna i opis zachęca. Pewnie jeszcze wiele razy padniemy ofiarą reklamy :)
OdpowiedzUsuńOj, zdecydowanie. Jednak ludzie to wzrokowcy!
UsuńZdecydowanie nie dla mnie, więc pasuję ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Chyba dla nikogo...
UsuńOpis wydawnictwa rzeczywiście intrygujący, ale po Twojej recenzji zdecydowanie po tę książkę nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię, że to dobra decyzja. :)
UsuńCóż.. Bardzo sie zawidołam, gdyż lubię takie refleksyjne i po troszku filozoficzne ksiażki. Przeczytałabym ją z ciekawości, gdyby nadarzyła sie taka okazja, ponieważ gdzieś tam chcę dać szanse autorowi.
OdpowiedzUsuńkruczegniazdo94.blogspot.com
W takim razie daj znać czy Ci się podobała, jeśli przeczytasz.
UsuńJeżeli nie polecasz to chwilowo spasuję, tym bardziej, że mam troszkę do czytania...
OdpowiedzUsuńRównież jestem zawalona książkami po same uszy, więc życzę nam obu udanej lektury! :D
UsuńNovaeRes często mnie zawodziło, dlatego na jakiś czas odstawiłam ich książki. Choć okładka tej pozycji zachwyciła mnie już na Twoim instagramie, to na razie sobie ją odpuszczę.
OdpowiedzUsuńTo prawda, okładka jest genialna. Szkoda, że praktycznie na tym zalety się kończą.
UsuńNie przepadam za filozoficznymi książkami. Nie ciągnęło mnie do nich nigdy, ta nie jest wyjątkiem. Opis mnie nie przekonuje, a do tego Ty nie polecasz, toteż będę się od niej trzymać z daleka.
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie ciągnie do takich lektur. Jednak ich wada jest taka, że łatwo się zawieść. :(
UsuńOkładka ciekawa i cytaty, które przytoczyłaś również. Ale po książkę oczywiście nie sięgnę, tym bardziej, że wiele razy zraziłam się do tego wydawnictwa..
OdpowiedzUsuńOjj, mi też zdarzyło się to nie raz.
Usuń