Autor: Nina George
Tytuł: Lawendowy pokój
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 344
Okładka: miękka
Moja ocena: 7/10
|
Zachwycająca historia o miłości, która przywraca do życia.
W swojej księgarni – o wiele mówiącej nazwie "Apteka Literacka" – Jean Perdu sprzedaje książki tak jak farmaceuta medykamenty. Umiejętnie rozpoznaje, co ktoś nosi w sercu, i proponuje odpowiednią fabułę na konkretny problem. Nie potrafi jednak uleczyć własnego cierpienia, które zaczęło się pewnej nocy wiele lat temu, kiedy odeszła od niego ukochana kobieta.
Wszystko się zmienia, gdy Jean w końcu otwiera pozostawiony przez nią list. Wcześniej nie miał odwagi go przeczytać…
[opis wydawnictwa]
Wspomnienia są jak wilki. Nie da się od nich odgrodzić, w nadziei że cię zignorują.
Witajcie kochani w te piękne, jesienne popołudnie! Mam nadzieję, że odespaliście cały tydzień i siedzicie teraz wypoczęci z dobrą książką i kubkiem gorącej kawy w ręce. Ja strzepałam już z siebie resztki snu i zabieram się za pisanie recenzji "Lawendowego pokoju". Zapraszam!
Potrafię oddychać tylko podczas czytania.
O "Lawendowym pokoju" zapewne słyszeliście już nie raz. Jeszcze dość niedawno było o tejże książce naprawdę głośno. Same pozytywne recenzje, które spotykałam na mojej drodze, zachęciły mnie do przeczytania dzieła Niny George. Ale czy było warto?
Książka to nie jajko. Nie psuje się tylko dlatego, że ma parę lat.
Jak wspaniały jest fakt, że książka opowiada o książkach! Jean Perdu posiada własną księgarnię, która nosi, jakże wdzięczną nazwę- Apteka Literacka. Ten starszy mężczyzna po jednym spojrzeniu na osobę rozpoznaje uczucia głęboko w niej schowane i umiejętnie dobiera lekturę, niczym balsam łagodzący rany. Niestety główny bohater nie potrafi pomóc jednej osobie i męczy się z tym od wielu lat. Wiecie kto jest tym człowiekiem? On sam. W końcu zrzuca wszelkie trzymające go łańcuchy (dosłownie i w przenośni) i wyrusza w podróż, poszukując odpowiedzi na pytania, które boi się wypowiedzieć na głos.
Miłość to nie kwestia decyzji. Nie możemy nikogo zmusić, aby nas kochał. I nie ma na to żadnej recepty. Jest tylko sama miłość. A my jesteśmy na jej łasce i niełasce. Nic na to nie poradzimy.
Tak, jak napisałam wyżej- Jean Perdu wyrusza w podróż. Od chwili przeczytania "Dotknąć nieba" mojego ukochanego pisarza R. P. Evansa, mam wielki sentyment do takich wątków książkowych. Podróże zawsze niosą ze sobą jakiś morał, rozwiązanie, nadzieję, a czasem nawet nowe życie. Doskonałymi przykładami na to są książki: "Dotknąć nieba", "19 razy Katherine", a także "Lawendowy pokój".
Czasami pływamy w nieprzelanych łzach i możemy utonąć, jeśli je w sobie zatrzymamy.
Nina George Urodzona w Bielefeld, niemiecka dziennikarka i pisarka. |
Nina George w swojej powieści daje nadzieję. Piękną, delikatną i zwiewną. Jean Perdu długo musi ją pielęgnować, aż z tego małego ziarenka narodzi się coś okazałego i wspaniałego. Jednak na końcu okazuje się, że było warto. Że cierpliwość odpłaca się nam, kiedy pozwolimy jej wejść w nasze życie. Cała ta powieść jest napisania z wielką wrażliwością. Tak, to idealne określenie.
Książki to naturalnie nie tylko lekarze. Bywają powieści, które można by określić raczej jako towarzyszy podróży. Niektóre zaś są jak policzek. Inne z kolei jak przyjaciółka, która okryje nas ciepłym kocem jesienią, kiedy nachodzi nas melancholia. A niektóre... no cóż. Niektóre są jak różowa wata cukrowa, zamigoczą nam w głowie na parę sekund i pozostawią z niczym. Jak krótki i namiętny romans.
Przyznam Wam się, że rzadko podoba mi się, gdy kobieta wczuwa się w rolę mężczyzny. N.George spisała się naprawdę znakomicie! Wytworzyła swój własny klimat, a narracja pierwszoosobowa tylko dodała temu wszystkiemu doskonałości. Ogromne brawa!
Z książką w ręce po prostu lepiej mi się oddycha.
Wizualnie książka także prezentuje się fantastycznie. Cudownie dobrana szata graficzna, piękny tytuł- wszystko jest bardzo estetyczne i od razu przyciąga wzrok. W środku poziom nadal się utrzymuje- rozdziały są przejrzyste, a czcionka w dobrym rozmiarze. Istna uczta dla oczu!
Kochać to czasownik, określa czynność... zatem trzeba ją wykonać. Mniej gadać, więcej robić. Nieprawdaż?
Czuł zmęczenie tęsknotą.
Skoro wszystko takie wspaniałe to dlaczego tylko 7/10? Powodem jest to, że zabrakło tej książce jakiejś iskry. Czegoś, co nie pozwoliłoby mi spać po nocach. Czegoś, co wciągnęłoby mnie w tę historię i nie chciało wypuścić. Przyznaję się bez bicia, że książkę czytało mi się momentami naprawdę długo i wszystko było bardzo nużące. Chyba głównie ten brak akcji, napięcia spowodował obniżenie oceny. Może po prostu trafiłam na nią w złym momencie? Może. Aczkolwiek polecam Wam tę książkę za jej delikatność, wrażliwość, przemyślenia i głęboką prawdę, jaką ze sobą niesie.
Miłość jest jak mieszkanie. W mieszkaniu zaś należy korzystać ze wszystkiego, niczego nie zakrywać, ani nie chronić. Żyje naprawdę tylko ten, kto na dobre zamieszkał w miłości i nie boi się żadnego z pomieszczeń, nie lęka się żadnych drzwi. Kłótnia czy czuły uścisk - jedno i drugie jest tak samo ważne. Przyciągać się i odpychać. Kluczowe jest, by korzystać z każdego pokoju miłości. Inaczej zadomowią się w nim duchy i złe zapachy. Zaniedbane pomieszczenia i domy bywają wszak upiorne i cuchnące...
~~
Chciał, by poczuła nieskończoność, jaką oferują książki. Ich nigdy nie zabraknie. I nigdy nie przestaną kochać swojego czytelnika lub czytelniczki. Wobec wszelkiego, co nieobliczalne, są jedynym elementem, na którym można polegać. Wobec życia. Wobec miłości. Także po śmierci.
~~
Podobno mruczenie kotów może sprawić, że zrosną się nawet pogruchotane na miazgę kości albo czyjaś dusza ozdrowieje. Jednak kiedy tak się stanie, koty odchodzą, nie oglądając się nawet za siebie. Miłość kota pozbawiona jest nieśmiałości. Nie stawia warunków, ale też nie składa obietnic.
PS Wybaczcie, że tyle tych cytatów, ale po prostu musiałam je wypisać, gdyż są genialne! Choćby dla nich warto sięgnąć po tę książkę!
Książką już oczywiście zdobyłam, jej okładka mnie całkowicie zachwyciła. Niebawem będę ją czytać.
OdpowiedzUsuńKsiążka intryguje mnie, chociaż spotykam się z różnymi opiniami na jej temat, zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Najlepiej będzie, gdy sama przekonam się o tym, jakie wrażenie wywrze na mnie.
OdpowiedzUsuńMuszę kupić! Ale pewnie dopiero w listopadzie :)
OdpowiedzUsuńMam już tę książkę, ale jeszcze nie wgłębiłam się w tę historię. Ale już niedługo... :)
OdpowiedzUsuńKsiążka zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja, myślę, że może kiedyś skuszę się na tą pozycję, ale jak na razie mam zbyt wiele książek na mojej półce 'do przeczytania' :(
OdpowiedzUsuńPlus nominowałam cię do Albo Albo Tag :)
OdpowiedzUsuńhttp://totallbooknerd7.blogspot.com/2014/10/albo-albo-tag.html