sobota, 14 listopada 2015

#subiektywnie i kropka - {2}


Cześć!
    Na początku chciałabym Was bardzo przeprosić za moją nieobecność. Spowodowane to było tradycyjnie szkołą, ale nie tylko. Chyba troszkę dałam się złapać jesiennej chandrze i zstąpił na mnie kryzys twórczy - nie miałam ani ochoty, ani melodii na pisanie. Nie wiem czy teraz się to zmieni, jednak żywię taką nadzieję i wierzę, że trzymacie za mnie kciuki. :-)
    Dzisiaj postanowiłam dodać kolejny post z cyklu #subiektywnie i kropka. Dom to moja praca na konkurs literacki „Rodzina drogowskazem życia – czym skorupka za młodu nasiąknie….”, organizowany przez Ośrodek Pomocy Społecznej w Gołdapi. PS Udało mi się zająć w nim 1. miejsce!
    Serdecznie zapraszam Was do czytania. :-) 

     Dom
    Dom. To jedno słowo wystarczy, aby obudzić w człowieku falę wspomnień i emocji. Trzy niewinne litery, połączone ze sobą jakąś niewidzialną nicią, sprawiają, iż w ciągu sekundy ludzkie serce ogarnia tęsknota, złość, a na twarzach pojawia się uśmiech lub łzy. 
    Dom to miejsce, w którym spędzamy większą część naszego życia. Pierwsze ofiarowane nam lata, przeznaczamy na poszukiwanie wzorów do naśladowania. Najczęściej zostają nimi rodzice, wskutek czego młody człowiek bezustannie powtarza: chcę być taki, jak mój tata lub mama. Gorzej jest, gdy dziecko wcale nie widzi w opiekunach dobrych cech, które mogłoby naśladować. Zostaje pozbawiony celu, do jakiego powinien dążyć.
    Dla dziecka ramiona ojca są najwyższym miejscem na Ziemi. A co, jeśli nieletni nigdy nie spojrzał na świat z tego szczytu? Wtedy wszystko będzie widział z niskiej perspektywy. A ona, niestety, już nigdy go nie opuści.
    Niektórzy twierdzą, że jesteśmy sumą oddechów. Ja uważam, że jesteśmy sumą wspomnień i wydarzeń, które doprowadziły nas do aktualnego miejsca. Każda sytuacja uczy nas czegoś nowego, buduje w naszych umysłach nowy pogląd, kształtuje charakter. Za pewnik mogę więc uznać, że wszystko to, co miało miejsce w przeszłości, ujawnia się w teraźniejszości. W postaci nas samych    oraz tego, kim się staliśmy.
    Nie jest tajemnicą to, że najszybciej uczą się dzieci. W ich młodych umysłach zakodowane zostają pojęcia: dobro i zło. Dlatego tak ważne jest, aby każdemu członkowi rodziny poświęcać dużo czasu, obdarowując go troską i miłością. Bo to właśnie od nas zależy, jacy ludzie wypełnią Ziemię. Choć wszyscy stanowimy oddzielne jednostki, to niewątpliwie potrzebujemy wsparcia innych, żeby czasem oprzeć się na pomocnym ramieniu i powrócić do życia. Ze zdwojoną mocą.
    Człowiek jest istotą, która przyzwyczaja się w zastraszającym tempie. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że stanowimy lustrzane odbicie naszej rodziny. Całkiem nieświadomi wędrujemy po świecie z poglądami, obyczajami i wartościami wykształconymi w nas wiele lat temu przez najbliższe otoczenie.
    Nawet, gdy z tym walczymy, to w końcu się poddajemy. Bo jak roślina mogłaby żyć bez swoich korzeni? Dom, rodzina to właśnie nasze korzenie - i choćbyśmy wypierali się ich w imiona wszystkich świętych - one i tak pozostaną. Póki one są, my też jesteśmy. Bez nich runiemy, jak budowla pozbawiona fundamentu. Wspomnienia to podstawa, na której opieramy całe swoje życie i dzięki nim istnieje nasze obecne ,,ja".
    Kiedy widzimy matkę, cierpliwie tłumaczącą dziecku, co jest dobre, a co złe - stajemy się świadkami tego, jak ten mały człowiek wstępuje na swoją życiową drogę. Buduje pierwsze poglądy. Kształtuje swój pierwotny system wartości.
    Rodzina, jako drogowskaz życia wskazuje nam, w którym kierunku najlepiej podążać. Często, choć nieświadomie, wybieramy najbardziej znaną nam drogę. Bowiem wyraźnie zarysowane ślady bliskich sprawiają, iż czujemy się bezpiecznie i pewnie.
    Jednak co się dzieje, kiedy ktoś jest tego wszystkiego pozbawiony? Nie czeka na niego pomocna dłoń, którą mógłby chwycić w czasie upadku. Nikt nie dzieli się z nim doświadczeniem i wiedzą, wskazując tym samym dobrze wydeptaną życiową ścieżkę. Człowiek ten może liczyć tylko na siebie oraz na to, iż metodą prób i błędów zrozumie prawdziwy sens istnienia. 
    Dopóki ma nadzieję, iż kręte ścieżki dobiegną końca i ujrzy prostą drogę, wiodącą na szczyt - jest dobrze. Kryzys nadchodzi, gdy człowiek traci wiarę i wypuszczając na wolność całą swoją dotychczasową odwagę, po prostu się poddaje. 
    Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać to, ile wspomnień, emocji i chwil mieści  w sobie jeden człowiek. Jesteśmy jak mikrowszechświaty - wydajemy się niepozorni, jednak wewnątrz wszyscy nosimy inną historię. Nie każdy równie piękną, więc starajmy się pomagać bliźnim je ulepszać, aby na końcu nikt nie pozostał bez swojej osobistej perły szczęścia.
    Zranieni - ranią, owszem, ale kochani - kochają. Pamiętajmy o tym. 

4 komentarze:

  1. Hmmm ..... post melancholijny, poważny ... Oczywiście masz rację, ale zastanawiam się, czy tego posta nie da się podpiąć pod ostatnie wydarzenia .... :c
    http://momentcatcher00.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja melancholii za bardzo tu nie znajduję, ale okej :D Możliwe, jednak nie pisałam tego tekstu, odnosząc się do konkretnego wydarzenia ;-)

      Usuń
  2. Bardzo prawdziwy tekst, przyjemnie się go czytało!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy, nawet najmniejszy komentarz, który po sobie pozostawisz. :-)