Sądzę, że w kanonie brakuje współczesnych książek. I nie, nie mówię tutaj o paranormalnych romansidłach. Mówię o lekturach, które przekazują ponadczasowe wartości, ale jednocześnie są napisane językiem z r o z u m i a ł y m. No bo błagam, ile osób pojmuje gwarę z ,,Chłopów" albo archaizmy ze średniowiecza?
Sądzę, że słowo ,,książka" kojarzy się ludziom z męczarnią, dzięki temu wspaniałemu kanonowi lektur.
Sądzę, że większość lektur jest (nad)zwyczajnie nudna. Ciekawe pozycje mogę policzyć na palcach jednej ręki.
Sądzę, że owszem, niektóre lektury szkolne poruszają istotne kwestie, jednak większość uczniów nie rozumie tego, co czyta (a po jakimś czasie już nawet nie próbuje zrozumieć i po prostu po nie nie sięga). Proszę Was, nie piszcie mi rzeczy typu ,,wszystko można zrozumieć z kontekstu" - jeśli co drugie słowo jest obce, to o jakim kontekście my tu mówimy? Litości.
I błagam, nie mówcie mi, że jest inaczej, bo gdyby było, to media nie huczałyby o tych 37%.
Kto z Was wie, że ,,Kuba pedał" oznacza ,,Kuba powiedział"? No właśnie.
Rozumiem, że te książki są potrzebne żeby przybliżyć nam minione epoki, ale coś trzeba definitywnie zmienić, bo w innym przypadku procent czytających będzie ciągle spadał.
Wiem, że te dzieła są źródłem i pierwowzorem wszelkiego dzisiejszego kunsztu, jednak należy pamiętać, iż nie każdy nastoletni uczeń to literacki smakosz. A wydaje mi się, że celem powinno być raczej rozkochiwanie w książkach, a nie zniechęcanie do nich.
Tak, jestem recenzentką i nie czytam wszystkich lektur szkolnych. Jeśli pozwala mi na to czas, obdarowuję szansą każdą książkę, jednak dokańczam tylko te, które dały mi ku temu powody.
Po prostu nie będę robić czegoś, w czym sama nie widzę sensu, tylko dlatego, że jakaś grupa ludzi sobie tak ubzdurała. Może nie spalą mnie za to na stosie.
To moje zdanie. A jakie jest Wasze?
W końcu ktoś podziela moje zdanie! Oczywiście, powinniśmy czytać książki, które na dobre zapisały się w kulturze, ale powinniśmy je również rozumieć. Tak, również jestem recenzentką, nie, nie czytam lektur szkolnych. Może nie chodzi głównie o ten niezrozumiały język (chociaż on również się przyczynia do mojej niechęci względem lektur), ale narzucony mi termin - nienawidzę tego!
OdpowiedzUsuńBuziaki!
BOOKBLOG
Wiadomo, że ten termin jest potrzebny, jednak czasem jest on naprawdę abstrakcyjny...
UsuńJuż 9 lat minęło od kiedy skończyłam liceum, ale w sumie nie miałam problemu z lekturami :) Czytałam większość na wakacjach, a przed omawianiem - streszczenia :) Oczywiście zdarzyło mi się kilka nie przeczytanych książek, były to ,,Nad Niemnem", ,,Chłopi", ,,Pan Tadeusz" i Trylogia, ale to bardziej z lenistwa.. Wszyscy narzekali np. na ,,Krzyżaków", ,,Dziadów" itd. a mnie się te książki bardzo podobały :)
OdpowiedzUsuń9 lat temu też materiał w szkołach nie był aż tak przeładowany. Teraz większość młodzieży, szczególnie na profilach ścisłych, ledwo wyrabia na zakrętach.
UsuńJa nie przeczytałam wszystkich lektur szkolnych - jednym słowem nuda. Dodatkowo młody wiek utrudnia ślęczenie przed książkami, które nie zaciekawiają. Też jestem zdania, że niektóre lektury powinny być usunięte z programu...z tym rozumowaniem to też czasem miałam problem...
OdpowiedzUsuńLiczbę przeczytanych lektur przez całą edukację mogę chyba zliczyć na palcach jednej ręki. Jeśli była mi potrzebna wiedza z danej lektury to leciałam przyznaję się na streszczeniach. Nie lubię jak coś ktoś mi narzuca, a z lekturami właśnie tak jest. I zastanawiam się jak to możliwe, że normalnie ksiązkę pochłaniam bardzo szybko, a z lekturą schodziło mi się ponad tydz
OdpowiedzUsuńFakt, to jest mega ciekawe :D
UsuńNie wiem, może jestem dziwna, ale ja nigdy nie miałam problemu z lektura mi. Czytałam je i nigdy nie widziałam problemu w tym, że są niektóre bardziej nudne niż inne. Nie da się każdemu dogodzić, a według mnie niektóre książki powinno się znać i koniec. Myślę, że lektury w pewien sposób przyzwyczajają też uczniów do życia - czasem jest tak, że robi się coś, co się lubi i się podoba, ale czasem jest i tak, że trzeba zacisnąć zęby i iść dalej. Dziwią mnie te wszystkie narzekania na lektury - lektura niekoniecznie musi się podobać. Jak się chce, by książka się podobała, to czyta się w domu Zmierzch chociażby. Ale w szkole naprawdę nie przeprowadzajmy rewolucji, bo skończymy na tym, że dzieci nasze będą czytać jakieś pierdoły, które nic im nie dadzą, ale przecież będą nowoczesne, wiec będą lepsze od Lalki, Nad Niemnem czy Ferdydurke.
OdpowiedzUsuńJa czytałam lektury do połowy drugiej klasy liceum, kiedy to zaczęło mi brakować na nie czasu. Zapewne to też wina profilu, na którym jestem, ale cóż.
UsuńMyślę, że nie zrozumiałaś mnie do końca. Nie mówiłam, aby całkowicie zrezygnować ze starszych książek, ale np. wprowadzić inną formę ich omawiania (np. czytanie wybranych rozdziałów na lekcji). A 'nowoczesne książki' to nie tylko "Zmierzch" - na rynku znajduje się wiele wybitnych, współczesnych lektur.
Owszem, czasem trzeba się do czegoś zmusić, zgadzam się. Jednak czytanie lektury, kiedy nic nie rozumiesz jest po prostu bezsensowne.
Ja osobiście uważam, że niektóre lektury powinny być przeniesione z gimnazjum do liceum. Sama kończę w tym roku gimnazjum i patrząc po doświadczeniach (nie tylko moich, ale i rówieśników) można łatwo zauważyć, że niektóre książki ciężko jest zrozumieć w tym wieku. I jak z "Oskarem i panią Różą" Schmitta, czy "Zemstą" nie ma problemów, tak zrozumieć "Pana Tadeusza", czy "Siłaczkę" Żeromskiego w wieku 14 lat (moja klasa wtedy omawiała tę pierwszą z nich, drugą rok później) jest ciężko. Warto je poznać, owszem, ale może nie w tak młodym wieku?
OdpowiedzUsuńCo do czytania lektur, to przeczytałam każdą, z jaką miałam styczność, choć nad "Krzyżakami" sporo ślęczałam i momentami było ciężko. Wiem, że na necie są dość szczegółowe streszczenia większości lektur, ale traktuję to jako coś, co muszę poznać, bo a nuż mi się kiedyś przyda, a ja nie będę znała treści.
Pozdrawiam serdecznie!
Ja w gimnazjum także czytałam wszystkie lektury. Problemy zaczęły się w drugiej klasie liceum, wtedy naprawdę brakuje czasu na wszystko, a doba staje się za krótka.
UsuńI zgadzam się, lektury szkolne często są źle dobrane do wieku.
A według mnie lektury może faktycznie (ale nieliczne przypadki) są źle dobrane, ale problem leży głównie w sposobie nauczania - trzeba przeczytać i koniec i skupiać się na omawianiu tego, tak jak podręczniki mówią i pytać o głupie szczegóły, które nic nie wnoszą do interpretacji lektury. Gdyby lektury czytało się na bieżąco na lekcjach, jak w wielu zagranicznych szkołach, i je omawiało fragmentami nie byłoby problemu z tym, że ktoś czegoś nie rozumie i porzuca książkę w domu.
OdpowiedzUsuńDokładnie o to mi chodziło. :) Nie wierzę, że zmieni się kanon, jednak sposób omawiania mógłby z całą pewnością.
UsuńJa czytam lektury szkolne... jestem na profilu humanistycznym w liceum i myślę, że to wszystko zależy od nauczyciela. Oczywiście - jest kanon. Ale moja pani od profesor dodatkowo wymaga od nas czytania książek noblistów, laureatów Nike itp... uważam, że to ważne, bo wtedy właśnie wchodzimy w tą ważną literaturę współczesną. Lektury, które uwielbiam to np. "Dżuma", ale z "Imieniem Róży" miałam już problem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Książki - inna rzeczywistość
Z każdej epoki trafiają się lektury lepsze i gorsze, nawet z tej współczesnej, więc to całkowicie normalne. :) Pewnie masz rację z tym nauczycielem, jednak głównie chodzi tu o sposób nauczania w Polsce, który jest beznadziejny i cholernie sztywny.
UsuńMyślę bardzo podobnie, do tej pory co prawda przeczytałam większość lektur poza "Krzyżakami", przy których męczyłam się okropnie i po prostu odpuściłam. Również wydaje mi się, że gdyby lektury były lepiej dobrane, więcej osób mogłoby się do książek przekonać, a nie inne pozycje postrzegać jak lektury - "nie czytam, bo będzie nudna".
OdpowiedzUsuńKsiążkowyŚwiat
Cieszę się, że też tak uważasz! :)
Usuń