czwartek, 18 sierpnia 2016

Królewna Liori i jej (nikłe) przygody


Kiedy sięgam po książkę dla dzieci, oczekuję, iż będzie ona prosta w odbiorze, zabawna, a przede wszystkim dydaktyczna i szalenie wciągająca. Napisanie historii przeznaczonej najmłodszym czytelnikom jest nie lada wyzwaniem - w końcu to właśnie w tym wieku rozpoczynamy kreowanie naszych osobowości i pierwszych systemów wartości. Czy Annie Anton udało się sprostać temu zadaniu?

Autorka przenosi nas na planetę San-Dok, która znajduje się w układzie słonecznym Mirmars. Pewnego dnia wokół królewny Liori Chri pojawia się tajemniczy dym, a ona sama zmienia się nie do poznania. Na jaw wychodzi, że nieprzyjaźni Mackoczułkowie maczali w tym swoje palce (ewentualnie czułki)...

Opis z tyłu okładki brzmi zachęcająco, jednak nie do końca sprawdza się w praktyce. Wydawnictwo wymieniło mnóstwo zalet książki - zalet, które niby są, ale jednak ich nie ma. Możemy przeczytać, iż w Liori spotkamy między innymi niesamowite stworzenia i wartką akcję, aczkolwiek w rzeczywistości to zdecydowanie za duże słowa. Ciężko to wytłumaczyć w sposób unikający masła maślanego, jednak spróbuję. W lekturze, owszem, sporo się dzieje, ale nazwanie tej akcji ,,wartką" to przesada; znajdziemy w Liori fantastyczne stworzenia - tak, ale one nie intrygują i nie porywają w inny świat; natomiast morały są tak skrzętnie ukryte, że niemal się ich nie dostrzega.

Zyskanie uwagi dziecka graniczy z cudem. Musi wydarzyć się coś aż nadto ciekawego, aby to małe stworzenie zatrzymało się choć na moment. Obawiam się, iż Anna Anton nie podołała temu wyzwaniu, gdyż nawet ja męczyłam się z Liori, liczącą sobie zaledwie 95 stron. Pisarka nie stworzyła interesującej przygody, która miała przenieść czytelnika w zupełnie inną krainę, lecz mdłą opowiastkę bez cienia wyjątkowości.

Opis wydawnictwa obiecywał osobliwą i fascynującą historię science fiction, niestety - były to wyłącznie puste słowa bez odzwierciedlenia w realnym świecie. Na rynku znajdziecie masę innych, bardziej zajmujących pozycji z literatury dziecięcej, dlatego zupełnie nie polecam Wam Liori autorstwa Anny Anton.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy, nawet najmniejszy komentarz, który po sobie pozostawisz. :-)